Pomimo całej sympatii, jaką darzę duże miasta niejednokrotnie ogarnia mnie jakaś słowiańska nostalgia, tęsknota za wsią, lasem i ciszą. Miałam to szczęście, że dużą część dzieciństwa udało mi się spędzić w takim właśnie otoczeniu, z polem za płotem, ogniem trzaskającym w piecu i przeciekającym dachem, choć to ostatnie niekoniecznie mogło uchodzić za „fun”.
Dlatego, choćbym nie wiem jak bardzo była zajęta, po prostu muszę wygospodarować w czasie letnich miesięcy te kilka cennych dni, które spędzę w naszym wiejskim domu. Nie zawsze jest łatwo i nie zawsze po drodze, ale mus to mus i w trosce o mój własny spokój ducha, naginam wcześniej ustalone plany i jadę.
Zazwyczaj są to wypady rodzinne, tym razem jednak samotny pobyt umilał mi jedynie nasz czworonóg. Ale ponieważ w odosobnieniu czuję się równie dobrze, jak wśród ludzi, te dwa dni minęły mi naprawdę cudownie. I zdecydowanie za szybko.
Upajam się miejskim życiem i wszelkimi możliwościami jakie daje, serio, jednak z biegiem lat dostrzegam w nim coraz więcej ograniczeń. Przykład? Siedzący tryb życia. I pomimo wszelkich aktywności , które staram się wdrażać wciąż niejednokrotnie spędzam długie godziny przy biurku. Z dużą dozą pewności mogę stwierdzić, że miało to swój wkład w moje problemy z kręgosłupem…
A na wsi, jak to na wsi, trzeba żyć nie tylko umysłowo, ale i fizycznie, a chyba oto chodzi, gdy chce się korzystać z daru jakim jest możliwość prowadzenia zdrowego trybu życia.
Własny ogródek. Maliny, truskawki, świeże pomidory, od których skórka sama odchodzi, śliwki tylko czekające by zrobić z nich powidła, dojrzewające powoli gruszki i oczywiście borówki, borówki i jeszcze raz borówki, które smakują nieziemsko w połączeniu z domową granolą cynamonową i serkiem waniliowym (byle nie taki z syropem glukozowo-fruktozowym!).
kilka liści sałaty
garść malin
pół jabłka
ser feta
kilka rodzynek
słonecznik prażony na patelni
Sos:
pół małego jogurtu naturalnego
2 łyżeczki musztardy
łyżeczka miodu
pół łyżeczki soku z cytryny
świeżo zmielony pieprz.
mi też wieś kojarzy się z dzieciństwem, ze zrywanymi z drzew zielonymi jabłkami, z polami żyta za stodołą dziadków... też chętnie tam wracam, żeby się zresetować, odpocząć od miasta... bajeczny post
OdpowiedzUsuńCudownie jest mieć takie miejsce :)
Usuń